Publikacje
Wywiady
Po godzinach – część druga wywiadu z dr n. med. Patrykiem Krzyżakiem

Po godzinach – część druga wywiadu z dr n. med. Patrykiem Krzyżakiem

Zapisuję
Zapisz
Zapisane

- Jest Pan kardiologiem, ale też lekarzem nurkowym, kwalifikującym, czy dana osoba może zostać płetwonurkiem, także osoby niepełnosprawne. Czy w dobie postępu medycyny istnieją jeszcze jakieś przeciwwskazania zdrowotne do zanurzania się pod wodą? Jakie schorzenia definitywnie dyskwalifikują nawet hobbystycznego nurka?

Kiedy kilkanaście lat temu starałem się o uprawnienia umożliwiające pracę jako lekarz nurkowy, panowało ogólne przekonanie, że osoby niepełnosprawne powinny trzymać się daleko od wody. Dzisiaj nurkowanie jest dostępne coraz szerzej, a wielu nurków niepełnosprawnych ma nie tylko dobrą pływalność, ale czerpie wiele korzyści z wypraw pod wodę. Nurkowanie jest elementem rehabilitacji, ale i czymś znacznie więcej. Ludzie na co dzień używający wózka inwalidzkiego, którzy schodzą pod wodę i nagle ich niepełnosprawność znika, przestaje mieć znaczenie – mogą się swobodnie poruszać w toni. Widziałem wielu niepełnosprawnych nurków, niejednokrotnie ich pływalność i umiejętność utrzymywania się na stałej wysokości były godne podziwu, niejednokrotnie lepsze niż osób pełnosprawnych. Nurkować mogą też osoby niewidome! 

Oczywiście, są pewne stany chorobowe, które z nurkowania dyskwalifikują. To niektóre choroby otolaryngologiczne, pacjenci po operacjach ucha środkowego, pewne problemy z zatokami. Generalnie – wszystkie stany, które uniemożliwiają wyrównanie ciśnienia i w konsekwencji mogą prowadzić do wypadków podczas nurkowania. Uraz ciśnieniowy zatok sam w sobie nie jest śmiertelny, ale pojawiające się w jego konsekwencji zawroty głowy mogą doprowadzić do dezorientacji i utonięcia, a także narażenia partnera nurkowego, który próbując ratować tę osobę, sam może stać się ofiarą wypadku. Zresztą, nawet zanurzenie się nie jest możliwe przy bardzo silnym bólu ucha czy masywnym wypływie z nosa krwi, która pojawia się na skutek urazu ciśnieniowego. Oczywiście, również przeciwwskazaniem będą choroby powodujące znaczne ograniczenie zdolności do wykonywania wysiłku fizycznego, np. choroba wieńcowa, wady zastawkowe serca. Stany, w których przeciwwskazany jest znaczny wysiłek fizyczny i stres – bo przecież nurkowania nie możemy przerwać w dowolnym momencie, proces wynurzania musi potrwać, a pod wodą znajdujemy się w zupełnie obcym dla organizmu środowisku i organizm musi sobie z tym poradzić. Problematyczne będą również przebyte udary mózgu czy inne choroby neurologiczne, zresztą nawet korzystając z wytycznych systemu HSA ( system szkoleń nurkowych dla osób niepełnosprawnych – przyp. red.) mam wątpliwości przy kwalifikacji osób z przebytymi zaburzeniami krążenia mózgowego. Jeśli taki incydent powtórzyłby się pod wodą, niósłby duże ryzyko i dla tej osoby, i dla pozostałych nurków. Oczywiście, każdy przypadek jest inny i trzeba je rozpatrywać indywidualnie. 

Mam grono pacjentów po wypadkach komunikacyjnych, nawet z przerwanym rdzeniem i tetraplegią, wymagających na co dzień pomocy osób trzecich w najbardziej podstawowych czynnościach – i oni mogą nurkować, zachwycać się tym niezwykłym podwodnym światem. W zależności od stopnia niepełnosprawności, w takich sytuacjach jest jeden, dwóch lub trzech pomocników, którzy pomogą w zanurzeniu i podczas przebywania pod wodą, jedna osoba pilnuje pływalności, druga zapewnia motorykę, i tak dalej. 

Jedną z najbardziej spektakularnych sytuacji jest historia pewnego niewidomego chłopaka. Wszyscy robili oczy jak spodki – czego niewidomy szuka pod wodą? Kiedy ten chłopak nurkował, nurkowały także inne osoby niepełnosprawne, po wypadkach. Po wynurzeniu każdy z nich wychodził i mówił “To było fantastyczne, spełnienie marzeń…”, byli uśmiechnięci, ale to były jednozdaniowe wypowiedzi. A ten chłopak opowiadał o swoim pobycie pod wodą przez 20 minut. Wraz z przewodnikiem położyli się na dnie, on dawał mu do ręki trawę morską, muszle, gąbkę – ten człowiek o każdej z tej rzeczy mówił z wypiekami na twarzy, o ich fakturze, jak sobie wyobraża, że te obiekty wyglądają. To było coś nieprawdopodobnego.

Komuś może wydawać się, że osoba, która nie widzi, nie będzie czerpać korzyści z nurkowania. Ale doświadczenie nurkowania to nie tylko obserwowanie podwodnego świata – to możliwość przebywania w stanie nieważkości, unoszenia się w toni wodnej, poczucie, że nagle przestajemy ważyć – to przeżycie nieporównywalne do niczego innego. 

remedium po godzinach, patryk krzyzak, lekarz fotograf podwodny, fotografia podwodna
Fot. Patryk Krzyżak

- Wiele Pan podróżuje. Czy jest takie jedno miejsce na Ziemi, do którego wie Pan, że na pewno chciałby wrócić? 

Na pewno chciałbym wrócić w Andy. Podczas wyprawy dokonaliśmy eksploracji jeziora i udało nam się zauważyć zwierzę pływające pod wodą. Tamtejsze jeziora wydają się pozbawione życia, jałowe, a tu nagle coś pływa – dwucentymetrowy zwierzak, larwa salamandry czy aksolotl, kręgowiec! Miał cztery kończyny, tułów, głowę, na której osadzone były małe czarne oczy. Na tej wysokości to naprawdę coś szokującego, tamtejsza atmosfera i promieniowanie UV powodują, że możliwość przeżycia mają właściwie głównie formy mikroskopijne. Niestety, nie zdążyliśmy złapać go, ani zrobić mu zdjęcia. 

Zawsze też wracam myślami do Azji – Indonezja, Filipiny, tam pływa całe mnóstwo zwierząt, jestem pewien, że gdyby nurkować tam regularnie przez kilka lat, z pewnością udałoby się odkryć nowe, nieznane gatunki. 

Gdyby ktoś dał mi możliwość, to nawet w tej chwili spakowałbym się i wrócił w okolice archipelagu wysp Sokoro i Wyspy Kokosowej, należącej do Kostaryki, jeszcze bardziej na południe są wyspy Galapagos. Zlokalizowane jest tam wulkaniczne pasmo ognia, tam muszą być prądy magnetyczne… W tych okolicach można spotkać rekiny olbrzymie. Przepłynięcie koło takiego olbrzyma, rozmiarów autobusu powoduje, że człowiek niemal zapomina oddychać. Zresztą, za każdym razem nurkowanie tam jest zupełnie inne i to czyni z wypraw w tamte okolice niezapomniane doświadczenie.

remedium po godzinach, fotografia, lekarz, patryk krzyzak fotograf
Fot. Patryk Krzyżak

- Czy Pana współpracownicy w szpitalu/poradni wiedzą o Pana pasji do ekstremalnych wypraw nurkowych? Wspierają, kibicują?

Nurkując, spełniam swoje marzenia z dzieciństwa, robię to dla siebie i nie lubię się tym przechwalać. Miło jest pokazać kolegom zdjęcia z wypraw, ale nie obnoszę się z tym. Teraz, w nowej pracy, zdarzyło się, że szefostwo zaczęło mnie podpytywać, prosić o pokazanie zdjęć. Usłyszałem, że powinniśmy się tym pochwalić – kilka moich fotografii zostało umieszczone na stronie kliniki. Współpracowałem przez kilka lat z magazynem Wielki Błękit, wówczas wystaw udało się zorganizować parę wystaw moich podwodnych zdjęć. Na jednym z oddziałów, na którym wcześniej pracowałem, wywiesiliśmy moje zdjęcia na ścianach, by pacjenci mogli pooglądać ten podwodny świat i na chwilę oderwać się od szpitalnej rzeczywistości.

remedium po godzinach, nurkowanie, fotografia podwodna
Fot. Patryk Krzyżak

- Pasja kontra medycyna – jak pogodzić pracę lekarza z pozamedycznym hobby, jak znaleźć czas na obie rzeczy, skoro doba ma jedynie 24 h? Eksploruje Pan wulkany, nurkuje, szukał Pan ruin w Kambodży, tropił w Ugandzie goryle, fotografował niezliczoną ilość podwodnych stworzeń i ruin, wraków, a przy tym prowadzi badania na temat wpływu ekstremalnych warunków na organizm człowieka i wszczepia stymulatory serca. Jak znaleźć na to wszystko czas? A może to wcale nie jest problemem?

To jest kłopot. Czasu jest tak mało. Zwłaszcza wyprawy andyjskie wymagały długich, żmudnych przygotowań, cała logistyka stanowiła nie lada wyzwanie. Sam tego typu wyjazd trwa trzy tygodnie, tego się nie da skrócić ze względu na konieczność aklimatyzacji. Wyrwanie z życia kliniki na tak długi czas jest oczywiście bardzo trudne. Pomocny okazał się fakt, że wyprawa była jednocześnie projektem badawczym. Pozostałe wyjazdy to takie standardowe urlopowe 2 tygodnie, nie wymagają aż tak długiego przygotowania. Istotna jest oczywiście również dobra organizacja czasu – bo moja pasja to niewątpliwie hobby bardzo czasochłonne.

remedium po godzinach patryk krzyzak, lekarz nurek fotograf
Fot. Patryk Krzyżak

- Czy kiedykolwiek pojawił się wybór – pasja czy medycyna? Konkretna sytuacja, w której zaczął się Pan nad tym zastanawiać?

Non stop tak jest. Co chwila pojawia się propozycja jakiegoś fajnego wyjazdu. Jest wyprawa, jest jedno wolne miejsce – a lekarza, do tego jeszcze fotografa, zawsze się chętnie zabierze w podróż…. Niestety, zwykle muszę odmawiać. Mam zaplanowane zabiegi, nie mogę wyjechać ot tak. Choćby ostatnio – safari w Egipcie, przepiękne wraki w północnej części Morza Czerwonego, a ja z racji wykonywanego zawodu musiałem odmówić. Muszę z co najmniej miesięcznym wyprzedzeniem zgłosić swoją nieobecność szefostwu, żeby można było zaplanować pracę w przychodni. 

 - Skąd się wzięła w Pana życiu medycyna? Od kiedy chciał Pan zostać lekarzem? To była długa, zaplanowana droga, a może zagrał przypadek?

Jestem jedynym lekarzem w całej mojej rodzinie, więc to nie był wpływ rodziców czy dziadków. To była moja decyzja, która ukształtowała się w ostatnich latach szkoły podstawowej. Brzmi to dziwnie, ale po prostu któregoś dnia olśniło mnie, że chciałbym pomagać ludziom. Wybrałem liceum, które dobrze przygotowywało do matury i egzaminów potrzebnych na medycynę. I przez całą szkołę wiedziałem, że po jej ukończeniu składam papiery na Akademię Medyczną.

patryk krzyzak, lekarz, bml lifestyle fotografia podwodna, nurkowanie
Fot. Patryk Krzyżak

- Czy pasja jest remedium na stres w pracy zawodowej, odskocznią od życia codziennego? A może to zupełnie nie o to w tym chodzi?

Dobre pytanie. Kocham swoją pracę, od zawsze chciałem być lekarzem i nie potrzebuję od tej pracy odpoczynku, choć niewątpliwie jest to bardzo stresujący zawód. Dla mnie nurkowanie nie jest ucieczką przed niczym. Rzeczywiście jednak, gdy człowiek się zanurza, zaczyna słyszeć tylko swój zwalniający oddech (to jest naturalna reakcja organizmu), wokół cisza – myśli odpływają i można się totalnie zresetować. Ze względu na pandemię tryb pracy teraz jest inny, więc tak się ułożyło, że ostatni raz nurkowałem półtora roku temu. Nigdy przedtem mi się to nie zdarzyło. Wcześniej przez kilkanaście lat zawsze raz czy kilka razy w roku udawało się wybrać na jakiś wyjazd nurkowy. Część moich znajomych w dobie pandemii w weekendy wyskakuje nad Hańczę czy na najgłębszy basen na świecie pod Mszczynowem. Ja tego nie potrzebuję. Nie muszę się koniecznie odrywać od pracy, zawód lekarza daje mi tyle satysfakcji, że nie rozsypię się na kawałki pozbawiony możliwości nurkowania. Ale do nurkowania wrócę – jesienią mamy zaplanowany wyjazd do Chorwacji, tam mamy przyjaciół w centrum nurkowym.

remedium po godzinach, nurkowanie, fotografia podwodna, lekarz patryk krzyzak
Fot. Patryk Krzyżak

- Jakie ma Pan plany na przyszłość związane z rozwojem swojej pasji?

W maju planuję wyjazd na Islandię, ale nie będę tam nurkować. Na Islandii wybuchł wulkan, a zobaczenie aktywnego wulkanu dla podróżnika jest czymś w rodzaju punktu na bucketlist. Marzyłem o tym od dawna. Gdy byliśmy w Andach, na Ojos de Salado (uznawany za najwyższy wygasły wulkan świata), mieliśmy niewypowiedzianą frajdę, gdy udało się znaleźć otwory z buchającą parą – coś tam się cały czas w środku dzieje! Oczywiście, szansa, że Ojos de Salado wybuchnie, jest czysto iluzoryczna. 

Wulkan na Islandii nie jest duży, ale można zobaczyć na własne oczy, jak tuż obok płynie gorąca lawa. Wraz z kolegą, również podróżującym doktorem, jesteśmy zaszczepieni, nie będziemy musieli przechodzić kwarantanny. Plan szalony, cały wyjazd ma potrwać 3 dni! Ale za miesiąc wulkan może już przestać być aktywny, więc mam wrażenie, że to jedyna taka szansa w życiu i trzeba z niej skorzystać. Jeśli chodzi o jakieś dalsze plany, to nie wybiegam daleko w przyszłość, choć oczywiście mam nadzieję, że pandemia wreszcie się zakończy i podróże będą możliwe w tak nieograniczonym zakresie, jak to miało miejsce przed jej wybuchem.

Część pierwsza wywiadu z dr n. med. Patrykiem Krzyżakiem do przeczytania tutaj.

praca-naukowa
podroze
po-godzinach

Dołącz do dyskusji

Polecane artykuły