Publikacje
Wiadomości
Protest medyków – dzień czwarty z chirurgią

Protest medyków – dzień czwarty z chirurgią

Zapisuję
Zapisz
Zapisane

Praktyczne warsztaty szycia chirurgicznego, rozmowy o przyczynach kryzysu w polskiej chirurgii i roli kobiet w specjalizacjach zabiegowych, opowieści lekarzy o ich codziennej pracy na oddziałach chirurgicznych – dziś czwarty dzień protestu medyków w białym miasteczku 2.0. Dziś miało się odbyć zaplanowane przez Adama Niedzielskiego spotkanie z komitetem strajkowym. 

14 września w białym miasteczku 2.0 był dniem chirurgii i ortopedii. Wczoraj o problemach w swojej dziedzinie mówili psychiatrzy, a w poniedziałek swój dzień miały pielęgniarki i położne. 

Dziś oprócz warsztatów z szycia i dyskusji na temat stanu polskiej chirurgii, Fundacja SYNAPSIS opowiadała o autyzmie. Można było wykonać przesiewowe badania w kierunku spektrum autyzmu najmłodszym dzieciom, porozmawiać ze specjalistami o tym, co powinno zaniepokoić rodziców w rozwoju emocjonalnym dziecka, a także spotkać się z terapeutą. 

W miasteczku codziennie można się przebadać, zmierzyć ciśnienie, poziom cukru. 

Dotychczas przebadano setki osób, a białe miasteczko codziennie odwiedza około 5-6 tys. pacjentów. 

Lekarze podkreślają, że chirurgia to jedna z gałęzi medycyny, która w Polsce jest mocno niedofinansowana i zauważalne są ogromne braki kadrowe.

– Od lat obserwujemy, że polska chirurgia się starzeje. Z roku na rok średni wiek chirurga ogólnego wzrasta i obecnie jest to 59,5 roku. Największą grupę chirurgów ogólnych stanowią emeryci powyżej 70 r.ż. Co 4 pracujący chirurg w Polsce jest emerytem. Jest to sytuacja nie tyle niepokojąca, co niebezpieczna – mówił Krzysztof Hałabuz, rezydent chirurgii ogólnej i prezes Stowarzyszenia Porozumienia Chirurgów Skalpel.

Lekarz wyjaśnił, że proces kształcenia chirurga to nie tylko lata poświęcone na studia, czyli 6 lat, a następnie 13 miesięcy na staż, lecz kolejne lata, które spędza jako rezydent, głównie asystując, stopniowo coraz więcej operując.

Aby uzyskać samodzielność, chirurg potrzebuje kilkunastu lat pracy w zawodzie. Pełnię swoich możliwość osiąga w wieku 45 lat. Takich chirurgów nam brakuje - mówił Hałabuz.

Jak zaznaczył lekarz, zainteresowanie specjalizacją bardzo spadło. Dziś w Polsce ponad 400 miejsc szkoleniowych jest nieobsadzonych. Niewielu lekarzy decyduje się na te specjalizacje.  

protest medykow, dzien czwarty protestu, chirurgia, specjalizacje zabiegowe

O kryzysie w chirurgii mówiła także Renata Florek-Szymańska, chirurg ogólny i naczyniowy.

Ta niegdyś prestiżowa specjalizacja stała się nieatrakcyjna dla młodych lekarzy. Obecnie specjalista zarabia 6669 zł i jednocześnie ponosi ogromną odpowiedzialność za ludzkie życie, a zarazem musi być jednym z najlepszych fachowców. Ponadto spoczywa na nim odpowiedzialność zawodowa, karna. Walczymy o zmiany, o uczciwy system no-fault, który zabezpieczy pacjenta i lekarza, a nie wydmuszkę prawną proponowaną przez ministra. Bezpieczny lekarz to bezpieczny pacjent - mówiła dr Renata Florek- Szymańska.

Zdaniem lekarki, trzeba zachęcać młodych lekarzy do wyboru tej „trudnej, ale pięknej specjalizacji”. - Tylko czy rząd będzie w stanie podjąć to wyzwanie? - zastanawiała się. 

O tym, że braki kadrowe mogą się odbić na zdrowiu pacjentów mówił Piotr Pisula, rezydent chirurgii, Porozumienie Rezydentów.

- Bezpieczeństwo pacjenta i chirurga, który operuje w 30-40 godz. pracy spada – mówił Pisula.

Z kolei Zofia Małas, prezes Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych podkreśliła, że bez pielęgniarek i położnych nie ma chirurgii.

W Polsce mamy ponad 70 tys. pracujących pielęgniarek z dodatkowymi kwalifikacjami jako pielęgniarka chirurgiczna, anestezjologiczna, operacyjna. Średnia wieku pielęgniarek jest grubo po 50 – tce. Gdyby nie pracujące emerytki, które ratują ten chory system, to 200-300 szpitali by stanęło – mówiła Małas. 

Grzegorz Sikora, rzecznik prasowy Komitetu Protestacyjno-Strajkowego Pracowników Ochrony Zdrowia przekazał, że protestujący w dalszym ciągu oczekują spotkania z premierem Morawieckim i pozostaną w miasteczku.

Obecnie ok. 600 tys. medyków w Polsce odpowiada za zdrowie 38 mln Polek i Polaków. Niechęć do spotkania, brak woli dialogu, brak woli porozumienia ze strony premiera, to uchylanie się od odpowiedzialności – mówił Sikora. 

To nie płeć definiuje dobrego specjalistę 

Podczas panelu na temat roli kobiet w tym zawodzie opowiadały Renata Florek- Szymańska, chirurg ogólny i naczyniowy oraz Kalina Jędrzejko, specjalista chirurgii ogólnej.

- Moja droga do zostania chirurgiem nie była łatwa. Trafiłam na taki moment, gdzie wszystkie specjalizacje zostały wstrzymane na kilka lat i musiałam czekać na tę możliwość. Na szczęście pojawiły się rezydentury. Specjalizację z chirurgii ogólnej zaczęłam w 2003 r. Niestety zdarzyło mi się usłyszeć od innych lekarzy wiele niepochlebnych słów, zniechęcano mnie do tego zawodu. Było to przykre, ale nie poddałam się. Dostałam się. Moja specjalizacja trwała 10 lat. W jednej z klinik, do której trafiłam okazało się, że nie sprzyja ona kształceniu młodych chirurgów, panowały zwyczaje feudalne i trzeba było prosić starszych kolegów, by pozwolili opisać procedurę, którą oni wykonywali, bo młodzi nie byli dopuszczani do stołu operacyjnego. Dlatego miałam problem z ukończeniem specjalizacji, ale udało mi się dostać dodatkowy okres rezydentury i mogłam ją ukończyć. Dziś chciałabym walczyć o to, by zmienić takie patologiczne sytuacje, kiedy młodym lekarzom rzuca się kłody pod nogi – mówiła dr Renata Florek- Szymańska.

Lekarska wspomniała, że pracuje na jednym etacie w publicznej ochronie zdrowia i na jej konto wpływa miesięcznie ok. 5500 zł wynagrodzenia. Wymagającą i trudną pracę łączy z życiem rodzinnym.

Mam dom, 4 dzieci i dzięki wsparciu męża, mogłam ukończyć kształcenie. W Polsce jest więcej kobiet, które musiały przejść trudną i wyboistą drogę, by zostać chirurgiem. Moim zdaniem kobiety stanowią filar chirurgii. Gdyby nie kobiety w chirurgii, system już dawno by padł.  Kobieta chirurg może być tak samo dobrym specjalistą jak mężczyzna – dodała lekarka.

Dr Florek- Szymańska odniosła się również do aktualnej sytuacji w chirurgii.

- Medycy nie powinni sobie organizować warunków do tego, by mogli pracować. Jesteśmy wykształconymi specjalistami, kadrami medycznymi, które powinny być zarządzane w odpowiedni sposób. Nasi menedżerowie nie są w stanie spełnić pewnych warunków, co wynika z braków kadrowych, braku odpowiedniego finansowania. 7 proc. PKB w najbliższej przyszłości, które obiecuje ministerstwo zdrowia to stanowczo za mało. Medycyna jest tak zaniedbaną działką, a to przecież inwestycja w zdrowie pacjenta – mówiła dr Florek-Szymańska.

I wspomniała, że najbardziej palącym problemem na jej oddziale jest obecnie zepsuty stół do operacji wewnątrznaczyniowych.

Minister Miłkowski obiecał nam stół, ale w dalszym ciągu go nie mamy. Przez takie sytuacje nawarstwiają się problemy w ochronie zdrowia. Dyrektor szpitala powinien mieć środki, by taki stół zakupić, ale szpitale są bardzo zadłużone. O tym się nie mówi - 2 lata temu było to zadłużenie na poziomie 15 mld zł. Nie jest łatwo być kobietą w chirurgii, ale w obecnych czasach, w tym systemie, mężczyznom także jest trudno - dodała. 

O tym, że rola kobiet w chirurgii jest niedoceniona mówiła Kalina Jędrzejko, specjalista chirurgii ogólnej.

W chirurgii jest nas około 7 razy mniej niż panów, a za granicą kobiet w chirurgii mamy ok. 30 proc. Patrząc na te deficyty kadrowe, należy zachęcać, a nie zniechęcać do pracy, bo niedługo nie będzie miał kto nas operować. To nie płeć definiuje dobrego specjalistę. Stereotypowo uważa się, że specjalizacje zabiegowe nie powinny być wykonywane przez kobiety. Panie spotykają się z nieprzychylnymi komentarzami, zdarzają się sytuacje, że mówi się nam, że się nie nadajemy, nie poradzimy sobie, że powinnyśmy siedzieć w domu. Dla kobiet jest miejsce w chirurgii. To praca, która daje dużo satysfakcji i wiele możliwości rozwoju. Zachęcam dziewczyny zainteresowane tą dziedziną medycyny – mówiła Jędrzejko. 

Ochrona zdrowia to inwestycja, nie koszt – chirurgia kona! 

Medycy rozmawiali dziś także o kryzysie w polskiej chirurgii. Ich zdaniem wymaga ona dofinansowania i reformy.

Chirurgia kona – naszym obowiązkiem jest o tym mówić, bo chcemy, żeby rządzący stworzyli takie warunki, aby chirurgia odzyskała swój prestiż, by młodzi ludzie chcieli zostawać w Polsce. Jeśli tego nie zrobimy, za kilka lat nie będzie miał kto operować. Chirurgów jest coraz mniej i są oni przepracowani – mówiła dr Florek-Szymańska.

Podkreślała również, że zmiany wymaga program specjalizacji. – Należy dostosować umiejętności i wymagania do potrzeb zdrowotnych Polaków – mówiła lekarka. 

O sytuacji w neurochirurgii opowiedział dr Tomasz Szymański, neurochirurg.

– W neurochirurgii dokonał się ogromny postęp. Dziś leczy się choroby, które kiedyś nie były leczone, poprawiła się diagnostyka. Tak jak w każdej dziedzinie i tu brakuje nam lekarzy. Kolejki pacjentów się wydłużają, a leczyć nie ma kto. Bardzo mało jest także oddziałów szpitalnych. Według mnie, co najmniej każdy szpital wojewódzki powinien mieć taki oddział. Dramatycznie niskie są także wyceny procedur medycznych oraz stawki za dyżury. Pracujemy ponad siły – mówił lekarz.

I wyliczył, że NFZ operację krwiaka w głowie wycenia na 9 tys. zł, a operację guza mózgu na 10 tys. zł.

Tyle kosztuje samo wjechanie na blok. A gdzie dalsze leczenie? Ci pacjenci wymagają czasem wielotygodniowego pobytu pod respiratorem. Zdarzało się, że koszt leczenia jednego pacjenta wynosił 160 tys. zł – mówił dr Szymański.

Jego zdaniem wiele istnień ludzkich udałoby się uratować, gdyby finansowanie było wyższe. 

O problemach w kardiochirurgii mówił dr Mateusz Potoczny, kardiochirurg. Lekarz podkreślił, że w kardiochirurgii, dzięki temu, że poprzedni ministrowie zajmowali się tą dziedziną, są dobre wyceny i organizacja pracy. Ale dziś brakuje kadr i finansowania, maleje też zainteresowanie kardiochirurgią.

– To kawał ciężkiej i słabo opłaconej pracy. Operacja trwa średnio 3-4 godziny, często nadgodziny nie są opłacane. Medyk, który cały czas chce się szkolić, musi poświęcić na to swój czas i pieniądze. Kursy zagraniczne kosztują krocie. Jeśli zarobki oscylują w takich granicach, a praca jest bardzo trudna i wymagająca, ciężko zachęcić młodych do pracy – mówił dr Potoczny. 

Problem z wyceną świadczeń i organizacją pracy jest w ortopedii.

Mikrochirurgia, która jest tak zaawansowaną dziedziną, w Polsce jest bardzo mocno niedofinansowana. Urazy ręki to dziś codzienność na ortopedii. Mamy możliwości przyszycia ręki, ale w Polsce są tylko 3 oddziały. Brakuje nam sprzętu, bo nie ma pieniędzy, przez co wiele palców, wiele rąk zostało utraconych tylko dlatego, że finansowanie tej dziedziny jest bardzo niskie – mówił dr Łukasz Dubielecki, ortopeda.

Lekarz wspomniał także, że bardzo istotne w medycynie jest szkolenie młodych lekarzy przez tych bardziej doświadczonych i że należy powrócić do relacji uczeń-mistrz.

Bardzo by się przydało zachęcić starszych kolegów do nauki młodszych. Ta niechęć do uczenia wynika prawdopodobnie z niskiego finansowania. Starsi boją się konkurencji, ale gdyby byli odpowiednio opłacani, ten problem by zniknął lub został ograniczony – uważa lekarz. 

Dr Simon Ziemka, rezydent chirurgii ogólnej opowiedział o tym, dlaczego młodzi ludzie nie decydują się na wybór chirurgii.

Chirurgia ogólna jest specjalizacją, której ludzie się boją ze względu na penalizację, późną samodzielność w zawodzie, brak możliwości dorobienia w trakcie rezydentury. To zmusza młodych chirurgów do dorabiania sobie w innych miejscach. Gdyby wszyscy lekarze ograniczyli swoją pracę do 1 etatu, system zawaliłby się z dnia na dzień – mówił dr Ziemka.

Odniósł się także do ogólnej sytuacji w ochronie zdrowia.

- Chirurgia ogólna i ochrona zdrowia są traktowane jako bolący ząb w dziąśle tego kraju, który lepiej zatruć niż leczyć. Decydenci widzą w ochronie zdrowia tylko koszt, a nie inwestycję. Musimy zabiegać m.in. o wzrost wyceny procedur medycznych, ponieważ z każdą operacją oddział chirurgiczny przynosi straty – mówił Ziemka. 

Medycy wciąż czekają na premiera

Minister zdrowia Adam Niedzielski zaprosił na dziś na rozmowy komitet strajkowy. Do Centrum Partnerstwa Społecznego „Dialog” przybyli dziś na godz. 13: minister zdrowia Adam Niedzielski, wiceminister zdrowia Piotr Bromber, szef NFZ oraz Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Medycy, zgodnie z zapowiedziami, nie pojawili się na spotkaniu, ponieważ domagają się obecności premiera Mateusza Morawieckiego. 

Adam Niedzielski powiedział podczas briefingu, że nie będzie kolejnego zaproszenia dla Komitetu, a rozmowy będą się odbywać na forum zespołu trójstronnego.

To już drugie spotkanie, na które wystosowałem zaproszenie i nie pojawiła się strona komitetu. Ile razy można się zwracać z prośbą. Odbieram to jako obawę przed prowadzeniem merytorycznej rozmowy i dyskusji na argumenty. Konwencja szanowania się nawzajem wymaga odpowiedzi na zaproszenia. W najbliższy czwartek na zespole trójstronnym przedyskutujemy co dalej z minimalnymi wynagrodzeniami. Chciałbym, aby wzrost nakładów do 7 proc. PKB został przełożony także na wzrost minimalnych wynagrodzeń w ochronie zdrowia – mówił minister.

Zaznaczył też, że „premier na razie nie będzie uczestniczył w żadnych takich spotkaniach”.

Ja nie stawiam warunków, kto ma się pojawić na spotkaniu po stronie protestujących. I odbieram to jako wyraz braku szacunku dla drugiej strony. W tym gronie, które dzisiaj się pojawiło, na pewno taka merytoryczna dyskusja mogłaby być przeprowadzona – dodał Adam Niedzielski. 

Piłka nożna ważniejsza od zdrowia? 

Medycy z komitetu protestacyjnego zarzucili premierowi Morawieckiemu, że spotkał się dziś z Cezarym Kuleszą, prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej, a nie ma czasu dla nich. 

Grzegorz Sikora, rzecznik prasowy Komitetu Protestacyjno-Strajkowego Pracowników Ochrony Zdrowia zacytował zdanie z expose premiera Morawieckiego, które szef rządu wygłosił cztery lata temu.

-  Pierwszym arcyważnym zadaniem jest służba zdrowia – mówił wtedy premier.

Rzecznik odniósł się także do dzisiejszego wystąpienia ministra zdrowia Adama Niedzielskiego.

– Kto tu jest bojaźliwy? Czy to medycy, którzy zorganizowali największy protest? Być może bojaźliwy jest pan premier, który nie chce się spotkać z medykami, który chowa się za Adamem Niedzielskim. Zaproszenie na dzisiejsze spotkanie nie było zaproszeniem do dialogu tylko do monolog, to była kolejna próba pacyfikacji środowiska medyków – mówił Sikora.

Krystyna Ptok, szefowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych powiedziała, że „jeśli medycy byliby bojaźliwi, nie zaszliby tutaj. Dodała, że środowisko nie chce dialogu na warunkach ministra Niedzielskiego.

- To rząd się odgrodził, my się nie boimy. Stoimy tu przed Centralnym Biurem Antykorupcyjnym i zapraszamy polityków do białego miasteczka – mówiła Ptok. 

Anna Bazydło, wiceprzewodnicząca Porozumienia Rezydentów zastanawia się, jak będzie funkcjonowało państwo, którego rząd nie chce wydać 15,60 zł dziennie na opiekę zdrowotną obywatela.

- Tyle wyjdzie, jeśli podzielimy 220 mld zł, które wynosiłby budżet w momencie osiągnięcia zgłaszanego i postulowanego przez nas procentu PKB. To jest ten postulat, który odrzuca strona rządząca. Jestem przerażona i boję się żyć w takim kraju – mówiła Bazydło. 

protest
porozumienie-chirurgow-skalpel

Dołącz do dyskusji



Agnieszka Usiarczyk
Autor

Agnieszka Usiarczyk

Dziennikarka specjalizująca się w tematyce zdrowotnej, zwłaszcza w obszarach medycyny, ochrony zdrowia i zdrowego odżywiania. Dla Remedium pisze o sprawach ważnych dla młodego pokolenia lekarzy.

Polecane artykuły