Publikacje
Wiadomości
Siódmy dzień protestu - Dzień Ratownictwa Medycznego

Siódmy dzień protestu - Dzień Ratownictwa Medycznego

Zapisuję
Zapisz
Zapisane

17 września w białym miasteczku 2.0 był dniem poświęconym ratownictwu medycznemu. Odbyły się pokazy, można było zobaczyć m.in. jak wygląda łańcuch przeżycia, z jakimi problemami zmagają się na co dzień wykonujący ten zawód oraz usłyszeć o sytuacji w medycynie ratunkowej. 

Mija tydzień, odkąd pracownicy ochrony zdrowia protestują w pobliżu Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. 

Odwiedzający białe miasteczko 2.0 mogli dziś wziąć udział w dyskusjach oraz praktycznych warsztatach. Ratownicy pokazali, m.in w jaki sposób pomóc przy nagłym zatrzymaniu krążenia. Można było również obejrzeć wystawę zdjęć z SOR-u „Tu ratuje się życie”. Przez cały dzień, w całym kraju trwała dziś akcja oddawania krwi „Niech poleje się krew”.

O problemach ratowników medycznych mówił m.in. Adam Piechnik, ratownik, który od 14 lat pracuje w zawodzie. 

Chcemy pokazać, że wbrew temu, co mówi minister zdrowia, jesteśmy niezbędni w systemie - mówił.

I podkreślił, że ich praca jest bardzo ciężka i obciążająca.

Ratownicy pracują po 400 godzin miesięcznie, by utrzymać rodzinę. Nikt nam nie proponuje etatu. Większość z nas usłyszała, że jeśli chcemy pracować w ratownictwie medycznym, musimy założyć jednoosobową działalność gospodarczą, przystąpić do konkursu i pracować 400, 500 godzin w miesiącu. A potem się ocknij, być może na zgliszczach swojego życia. Temu chcemy powiedzieć dość. Ta praca odbija się na zdrowiu, więziach społecznych, bo poza pracą nie mamy już czasu na nic. Większość z nas ma zniszczone kręgosłupy, mamy poważne problemy emocjonalne, jesteśmy wypaleni i przemęczeni - mówił.

I przytoczył sytuacje, z którymi spotykają się na co dzień ratownicy.

W moim rejonie w ciągu ostatnich 2 miesięcy koledzy trzy razy "odcinali z klamki" nastolatka. Trzech młodych ludzi postanowiło skończyć z życiem dlatego, że coś nie zadziałało. Nie ma psychiatrii dziecięcej jako takiej. Takie doświadczenie osadza się bardzo ciężką zasłoną na emocjach. Spróbujcie sobie wyobrazić, jakie to uczucie wracać do domu po sytuacji, gdy nie można było nic zrobić. Potem w nocy wchodzi się do pokoju własnego dziecka, siada przy nim i głaszcze z gulą strachu w gardle, czy pracując tak dużo samemu, czegoś się nie przegapi. Może, tak samo jak tamci rodzice, sam stanę przed takim dramatem? Los może sprawić, że nie dostrzegę w porę problemów w swoim własnym domu – mówił Adam Piechnik.

Piotr Pisula z Porozumienia Rezydentów podkreślił, że wśród postulatów Komitetu Protestacyjno-Strajkowego na pierwszym miejscu jest bezpieczeństwo pacjentów.

Polacy potrzebują dobrej medycyny ratunkowej. Ratownicy są na pierwszej linii frontu w walce o życie Polaków, gdy jest ono najbardziej zagrożone. Słyszymy, że pracują za dużo i nikt ich nie szanuje. I mają rację. Pamiętamy z czasów COVID-u kolejki kilkunastu karetek przed SOR-ami. Personelu jest za mało, jest przemęczony. To wtedy najłatwiej o pomyłkę, ten personel trzeba wesprzeć. Mamy wielu bohaterów wśród ratowników medycznych - mówił Pisula. 

System miażdży pasjonatów 

W trakcie debaty „Czy zapaść w medycynie ratunkowej to fakt?” Adam Piechnik, ratownik medyczny i pielęgniarz wraz z Mateuszem Sieradzanem, pielęgniarzem pracującym na SOR i ratownikiem medycznym opowiedzieli o tym, jak wygląda ich codzienność. 

Funkcjonujemy w rzeczywistości, w której ratownik ma nie być lepszy, on ma być tańszy. Im niższą stawkę godzinową wpisze, tym lepiej. System też ma być tańszy, a nie lepszy. Ten z nas, który nie jest odpowiednio tani, a ma świadomość swoich umiejętności, swojej wiedzy, często po prostu staje się niepokorny. A niepokorny ratownik to często osoba, która zawadza tym ludziom, którzy funkcjonują w systemie, który, jak wspomniałem, ma być tańszy, a nie lepszy. Kolejnym problemem jest to, że firmy nie cenią ratowników. Koledzy, którzy byli fantastycznymi członkami ratownictwa medycznego, brali udział w zawodach, dysponowali fantastyczną wiedzą, już nie pracują, odeszli z pogotowia, ale nie z powodu pieniędzy. Powodem były stosunki wewnątrz firmy, która po prostu tych ludzi nie doceniała – mówił Piechnik. 

Zdaniem Mateusza Sieradzana, „obecny system miażdży pasjonatów”. 

 – Warunki, w jakich pracujemy niszczą pasję, której wszyscy od nas oczekują. Trzeba poważnie zreformować system – mówił.

Mateusz Sieradzan opowiedział o pracy na SOR-ze.

SOR nie jest miejscem przyjaznym dla medyka. To miejsce, w którym działamy w ciągłym pośpiechu i próbujemy opanować chaos. SOR to krawcowa ochrony zdrowia, to my łatamy wszystkie dziury. My walczymy z problemami, które nie są efektem naszych decyzji. Na SOR-ach brakuje personelu. Mieliśmy dyżury, gdzie 2 osoby zajmowały się 9 pacjentami w ciężkim stanie, bez przydzielonego lekarza. Żyjemy w rzeczywistości, w której medycy nie chcą pracować w tym systemie, ale na szczęście w naszym kraju jeszcze nie można nikogo zmusić do pracy na siłę. Czas na podejmowanie decyzji już był, teraz pora na agresywne działania – mówił. 

Adam Piechnik zapowiedział, że pracownicy się buntują i należy się spodziewać, że w październiku wrześniowa akcja protestacyjna będzie kontynuowana.

- Nasza akcja będzie miała jeszcze silniejszy charakter niż obecna – mówił.

Ratownicy zapytani o receptę na poprawę sytuacji, powiedzieli, że to pytanie powinno być skierowane do polityków. 

Kształciłem się przez lata po to, by opiekować się pacjentami w stanie zagrożenia życia. Po to, by solidnie wykonywać swoją pracę. Nie jesteśmy od tego, by mówić politykom, co należy zrobić. Mi najbardziej zależy na tym, by POZ normalnie działała i pacjent mógł tam otrzymać pomoc. Gdyby poradnia chirurgiczna działała w POZ i pacjent mógłby z drobnymi ranami dostać tam pomoc, SOR-y miałyby mniej pacjentów. Według mnie, uzdrowienie POZ znacząco poprawi sytuację SOR–ów – mówił Sieradzan.

Adam Piechnik zaznaczył, że jeśli dla POZ pacjent będzie klientem, dzięki któremu będą pieniądze, to będą o niego zabiegać. 

- To jest biznes. Jeśli w POZ pacjent będzie dla nich klientem, z którego mają pieniądze, to się go nie pozbędą. W dobrze zorganizowanym POZ będą wtedy skórzane wypoczynki i cukierki, by pacjenci chętnie tam szli, a nie jechali na SOR – dodał Piechnik. 

Każdego dnia w białym miasteczku 2.0 omawiane są problemy dotyczące innego obszaru ochrony zdrowia.

Dzień pielęgniarstwa i położnictwa w białym miasteczku. 

Psychiatria oraz psychiatria dzieci i młodzieży w białym miasteczku. 

Dzień chirurgii i ortopedii w białym miasteczku. 

Dzień chorób wewnętrznych i medycyny rodzinnej w białym miasteczku.

Dzień onkologii w białym miasteczku.

protest
ratownictwo-medyczne

Dołącz do dyskusji



Agnieszka Usiarczyk
Autor

Agnieszka Usiarczyk

Dziennikarka specjalizująca się w tematyce zdrowotnej, zwłaszcza w obszarach medycyny, ochrony zdrowia i zdrowego odżywiania. Dla Remedium pisze o sprawach ważnych dla młodego pokolenia lekarzy.

Polecane artykuły